Przyjechaliśmy do Jackson Hole późnym wieczorem (ok. 22). Wyczerpani długą jazdą od razu położyliśmy się spać. Następnego dnia rano zrobiliśmy krótki rekonesans po mieście, a właściwie wiosce. Bardzo sympatyczna miejscowość turystyczna, odatkowego uroku dodawał jej zbliżający się schyłek sezonu, wszędzie więc było mało ludzi.
Sympatycznym miejscem okazał się niewielki skwer. Chciałbym napisać, że w centrum, ale w tym mieście ciężko wskazać jakiekolwiek centrum. ;) Skwer miał cztery wejścia w narożnikach, każdy narożnik był ozdobiony łukiem z poroży miejscowej zwierzyny. Poroża oczywiście były pozyskane w sposób naturalny, czyli przez zbieranie. To daje pojęcie, ile tej zwierzyny musi być w okolicy.
Miasteczko nam się tak podoba, że decydujemy się na jeszcze jeden nocleg. Zanim jednak nadejdzie noc, jedziemy do Yellowstone na rekonesans...