Muzeum i parku pokoju w ogóle nie planowaliśmy zwiedzać. Nie chcieliśmy się "dołować" okropieństwami wojny, którą przecież i tak znamy z historii Polski. Zmieniliśmy jednak zdanie i udaliśmy się w rejon epicentrum wybuchu.
Muzeum robi bardzo ponure wrażenie. Jakżeby w końcu inaczej. Cienie wyparowanych osób, fragmenty zwyrodniałych ciał, modele roztapiających się osób. To wszystko zestawione z bezdusznymi dokumentami armii USA robi koszmarne wrażenie. W muzeum jest też makieta miasta tuż przed wybuchem. Nad makietą umieszczono mały czerwony balonik, oznaczający miejsce wybuchu bomby, znajdujące się 400 m. nad ziemią, niedaleko budynku znanego obecnie pod nazwą A-Dome. W tej skali bobma, która dokonała tych wszystkich strasznych zniszczeń, ma 3 milimetry długości. Straszne.
Miejscowy przewodnik opowiedział nam kilka historii związanych z atakiem. Zapamiętałem tylko dwie:
W budynku A-Dome w chwili wybuchu pracowało ok 400 osób. Bomba wybuchła na wysokości 400 metrów około 100 metrów od zachowanego do dziś budynku. Wszyscy zginęli. Prawie. Jeden z pracowników w chwili wybuchu był w piwnicy. Przeżył. Zmarł niedawno w wieku 9x lat, przez całe życie ciesząc się dobrym zdrowiem. Cud.
Druga historia wyjaśnia, dlaczego Hiroshima jest jedynym dużym miastem w Japonii bez metra, za to z liniami tramwajowymi. Otóż po wybuchu mieszkańcy chcieli jak najszybciej rozpocząć odbudowywanie miasta. Już trzy dni po eksplozji ruszył pierwszy fragment odtworzonej linii tramwajowej, która przewoziła ludzi za darmo. Dla mieszkańców był to symbol odradzającego się życia w mieście, dlatego zachowali do dziś sentyment do tramwajów. Obecnie po Hiroshimie jeżdżą tramwaje przekazane przez inne miasta, w których zlikwidowano ten środek transportu.
Ciekawy (i całkowicie odmienny od naszego) jest sposób, w jaki płaci się za przejazd autobusami (i tramwajami) w Japonii. Można kupić w automacie wieloprzejazdowe karty magnetyczne, które kasuje się przy wejściu lub wyjściu z pojazdu. Można też płacić gotówką. Przy kierowcy ustawiony jest automat, który pełni 2 funkcje: rozmienia pieniądze, oraz przyjmuje opłatę za przejazd (górna szczelina służy do opłacania przejazdu, boczna do rozmieniania pieniędzy). Dzięki rozbiciu tych dwóch funkcji pasażer nie musi niczego naciskać, tylko wrzucić odliczoną kwotę. Proste, genialne i szybkie. Oczywiście, nikt w Japonii nie jeździ na gapę.
Jeszcze jedna ciekawostka, tym razem dotycząca autobusów: kierowca autobusu, kiedy widzi, że szykuje mu się postój dłuższy niż 10 sekund (czy to pod światłami, czy w korku, czy na przystanku), wyłącza silnik. Podczas jednej podróży (kilka przystanków) przestałem liczyć wyłączenia po 40.
Po wizycie w muzeum rozpogodziło się. Poprawiło nam to humory, ponieważ wybieraliśmy się na Miyajimę, trzeci z najpiękniejszych widoków w Japonii.