Geoblog.pl    janusz    Podróże    Japonia    Deszczowe Nikko pełne niespodzianek
Zwiń mapę
2007
16
kwi

Deszczowe Nikko pełne niespodzianek

 
Japonia
Japonia, Nikko (日光 - mała drabinka i świecące pi)
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10600 km
 
Dziś wstajemy wcześnie, aby dojechać pociągiem do Nikko. Po krótkiej podróży shinkansenem przesiadamy się do lokalnego pociągu, który przejeżdża przez kilka malutkich wiosek, zanim dowiezie nas do celu. Krajobraz za oknem bardzo przypomina nasze wsie, tylko te pola ryżowe.... ;)

Pogoda znów nie dopisuje. Pada. Gdy dojeżdżamy na miejsce, okazuje się, że w takiej małej miejscowości są dwie stacje kolejowe różnych przewoźników odległe od siebie o ok. 300 metrów. Co ciekawe prowadzą do nich osobne tory... Że też im się to opłaca...

Na drugim dworcu jest informacja turystyczna, otrzymujemy mapę i wskazówki, gdzie szukać przystanku autobusowego. Ponieważ trwa właśnie remont jezdni, przystanek jest przeniesiony. Wskazówki były tak mętne, że nie udało nam się go znaleźć.... Idziemy więc pieszo. Jak się później okazało, była to bardzo dobra decyzja ;)

Deszczowa pogoda miała swoje dodatnie strony -- było bardzo niewielu turystów. Mogliśmy więc bez przeszkód napawać się atmosferą tego miejsca. Świątynie schowane są wśród wysokich drzew, przez co wydają się mniejsze, niż w rzeczywistości. Tak wysokie drzewa widziałem wcześniej tylko w Kalifornii.

Jedną z największych atrakcji tego miejsca jest płaskorzeźba śpiącego kota. Bardzo chcieliśmy to zobaczyć, dlatego wykupiliśmy dodatkowe bilety. Standardowa wejściówka nie obejmuje oglądania kota. Kot okazał się bardzo niepozorny (mniej więcej 20x30 cm) i do tego umieszczony wysoko na bramie. Kota wskazywała wielka strzałka, którą my wzięliśmy za drogowskaz "idź tędy". Dzięki tej pomyłce wspięliśmy się na dość wysoko położony cmentarzyk.

W innej świątyni mnich demonstruje przedziwną akustykę. Okazuje się, że tylko w jednym miejscu, które wypada akurat pod głową namalowanego na suficie smoka, uderzane o siebie drewniane klocki generują dźwięk odbijający się wielokrotnie od ścian. W innym miejscach dźwięk natychmiast jest pochłaniany. Nie udaje mi się dowiedzieć, czy to był przypadek, czy też celowo zaprojektowana właściwość tego miejsca.

Na terenie kompleksu świątyń znajduje się sklep z pamiątkami, w którym można było pożywić się zupą miso, dlatego nie musieliśmy schodzić do miasta na obiad.

Gdyby nie deszcz, z pewnością zostalibyśmy aż do wieczora, ponieważ atmosfera tego miejsca była naprawdę niesamowita. Zmarzliśmy, więc podjęliśmy decyzję o powrocie.

Zbliżając się do miasta usłyszeliśmy dźwięki fujarek i bębnów. Źródłem tej przepięknej kociej muzyki (jak na nasze europejskie uszy) był wóz z dziećmi ciągnięty przez rodziców. Mieliśmy szczęście, że jedna z matek znała angielski. Było to lokalne święto w intencji uzyskania dobrych plonów w tym roku. Każda rodzina z miasteczka miała jeden wóz z dziećmi, a wszystkie wozy były popychane z różnych miejsc na jeden centralny plac, na którym kolejne "wozy" popisywały się muzyką lub śpiewem. Zostaliśmy też poczęstowani słodyczami (mniam -- marmolada z fasoli) oraz otrzymaliśmy białe chusty, na których śpiewające rodziny odbijały swoje pieczątki. Udało nam się zebrać tylko trzy takie pieczątki ;)

Trochę oszołomieni muzyką udaliśmy się na dworzec (jak się okazało każdy dworzec ma również własną pieczątkę) skąd wróciliśmy do Tokio.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (19)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
janusz
Janusz Z. (jaz99)
zwiedził 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 45 wpisów45 20 komentarzy20 431 zdjęć431 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
18.05.2008 - 18.05.2008
 
 
20.07.2006 - 20.07.2006
 
 
11.04.2007 - 25.04.2007